Wodzisławskie Skrzaty w pizzerii

Poznajcie historię dziadka Władka, jego córki Mrużki, zięcia Węglika i wnuczki Malinki, a także farmerki Wiesi oraz jej syna Tytusa i jego rodziny, jednym słowem - Wodzisławskich Skrzatów! Te małe stworzenia znajdziecie w najbardziej tajemniczych zakątkach miasta. Warto wybrać się na poszukiwania.

Kiedy sypialnia oraz salon Wodzisławskich Skrzatów zostały w pełni urządzone, mieszkańcy
w wersji mikro postanowili wybrać się na spacer po mieście. Wodzisławski Rynek, wokół którego znajdowały się domy małych sąsiadów, oczarowały ich tak bardzo, że postanowili nie tylko podjąć tu pracę w kopalni, ale także otworzyć własny biznes. Stare kamienice z czerwonymi dachami oraz przepiękny Pałac Dietrichsteinów i zielone serce miasta w pobliżu zachwycały i pobudzały wyobraźnię.

Oczarowana klimatem Starego Miasta Mrużka w porozumieniu ze swoim mężem Węglikiem, który pracował w pobliskiej kopalni, postanowiła otworzyć pizzerię. Idealną lokalizacją nowego lokalu okazała się jedna z ulic, przylegająca do wodzisławskiego Rynku, tuż obok poczty. To właśnie tam powstał niewielki, ciemnozielony budynek, w którym zaczęto serwować najlepszą pizzę w mieście. Mrużka doskonale gotowała, a talent kulinarny odziedziczyła po swoim ojcu Władku, który był wybitnym piekarzem rzemieślnikiem. To on, od najmłodszych lat wpajał jej zamiłowanie do przygotowywania wybornych potraw i kiedy tylko mógł, zabierał ją do piekarni, w której od lat pracował. Mała Mrużka przyglądała się mu wnikliwie i z uwagą chłonęła każde słowo i gest.

Ceglaną ścianę idealnie uzupełniła fototapeta, przedstawiająca centrum Starego Miasta, które tak spodobało się Mrużce. Ciepła wnętrzu lokalu dodawały biało-czerwone ceraty w kratkę oraz poduszki w tym samym kolorze na krzesłach. Klienci mogli także obserwować proces przygotowywania pizzy. To wszystko dzięki umieszczonemu w rogu restauracji, murowanemu piecowi, opalanemu drewnem. W pomieszczeniu pachniało pizzą, której charakterystyczny zapach dobrze wyrobionego i upieczonego ciasta, mieszał się z lekko kwaśnym smakiem pomidorów, aromatem oregano, czosnku, bazylii i przypieczonej mozzarelli. Nawet najwięksi koneserzy
i najbardziej wybredni klienci byli kulinarnie usatysfakcjonowani po wizycie w lokalu.

O pizzeri, która znana jest pod nazwą „Tu byłem” rozpisywały się lokalne media, zapraszając mieszkańców na jedyną w swoim rodzaju pizzę. Władek, najstarszy z rodu, z podziwem i nieskrywaną dumą obserwował sukces swojej córki. Jego wysiłek nie poszedł na marne, a uśmiech na twarzy Mrużki i zaangażowanie w prowadzenie restauracji dostarczały mu mnóstwo satysfakcji. W końcu dobro i szczęście jego córki było najważniejsze.

Tą najlepszą pizzerię w wersji mikro znajdziecie u zbiegu ulic Głowackiego i Kubsza.