U nas zawsze jest świetny klimat

Rafał Karwot wraz z zespołem Tabu jest współtwórcą Festiwalu Reggae Najcieplejsze Miejsce na Ziemi. Zaczynali 13 lat temu w Gorzycach. Dziś impreza jest rozpoznawalną marką na festiwalowej mapie Polski.

Przed nami trzynasta edycja Festiwalu. Nie boicie się, że w końcu wpadniecie w rutynę?

Miasto dba o to, byśmy w nią nie wpadli (śmiech). W tym roku festiwal zostanie przeniesiony z parku na stadion więc czujemy się tak, jak byśmy organizowali go od nowa. Do końca nie wiemy, jak to będzie wyglądać. Mamy jednak nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze. Wiadomo, że ludzie przyzwyczaili się już do miejsca w parku i słychać głosy niezadowolenia z powodu zmiany miejsca. Rozumiem to, bo gdy przenosiliśmy imprezę z Gorzyc do Wodzisławia Śląskiego też te głosy się pojawiały. Robimy wszystko, aby wydarzenie to nie sprowadzało się tylko do postawienia sceny na stadionie, ale by był to duży event, na którym będzie działo się wiele ciekawych rzeczy.

Zmieni się nie tylko miejsce, ale także formuła, bo w tym roku postawiliście na dwa dni koncertowe.

W zasadzie koncertowo – soundsystemowe. Będą dwie sceny. Próbowaliśmy już takiego rozwiązania raz w Gorzycach i podczas pierwszej edycji w Wodzisławiu Śląskim. Próbujemy po raz trzeci, tym bardziej, że jest nowe miejsce. Scena soundsystemowa będzie ulokowana najprawdopodobniej zaraz przy wejściu na stadion, by od razu po wejściu słychać było dźwięki jamajskiej muzyki. Przyjedzie cały soundsystem ze swoim nagłośnieniem. I przy tych dźwiękach będzie można bawić się po koncertach pierwszego i drugiego dnia. Spróbujemy tak zmęczyć publiczność, by nie miała siły wołać bis.

Ludzie przyjeżdżający na festiwal widzą produkt końcowy. A przecież potrzeba mnóstwo czasu i pracy, by taki festiwal zorganizować. Jak to wygląda od strony organizacyjnej?

O organizacji festiwalu tak naprawdę zaczynamy myśleć parę dni po zakończeniu danej edycji. Zastanawiamy się, kto mógłby u nas zagrać. Zespół Tabu jako gospodarz zaprasza te zespoły, z którymi czuje się dobrze na scenie i poza nią. Zależy nam, by mieć jak najlepsze relacje z zespołami. Nie chcemy, by nasza współpraca ograniczała się jedynie do ridera i umowy. Festiwal organizowany jest w ostatni weekend lipca i jest to data dobrana w taki sposób, by nie pokrywała się z innymi tego typu imprezami. Przede wszystkim uciekamy przed Przystankiem Woodstock, bo raz graliśmy właśnie w tym terminie, a chcemy tego uniknąć, bo przecież odbiorcy tych imprez są ci sami.

Występujecie na festiwalach reggae w Polsce, tych większych i mniejszych, więc możecie obiektywnie spojrzeć na Wodzisław Śląski, który chwali się tym, że Najcieplejsze Miejsce na Ziemi jest jednym z najpopularniejszych imprez tego typu. Czy to prawda?

Ten festiwal promuje dużo zespołów, które dobrze się tu czują i świetnie bawią. Tak było zawsze – i w Gorzycach i w parku, i mam nadzieję, że tak też będzie na stadionie. Staramy się, by artyści mieli z jednej strony zapewnioną intymność, z drugiej strony by czuli się swobodnie i, że tak powiem, swojsko. To jest inwestycja w promocję tego festiwalu przez cały rok. Artyści, którzy u nas występują, jeżdżą po Polsce i opowiadają w wywiadach, jaki u nas jest świetny klimat. Wiem co mówię, bo jestem na bieżąco z takimi artykułami i jako przykład podam tu Messajah. Redaktor zadał pytanie, na który letni festiwal cieszy się najbardziej i on odpowiedział, że na ten w Wodzisławiu Śląskim, bo tyle o nim słyszał, a nie było dane mu jeszcze na nim być. Szkoda, że nie mógł wystąpić w parku, bo tam było naprawdę kameralnie i pozytywnie tłoczno. Mam nadzieję, że na stadionie też da się stworzyć taką aurę, byśmy mogli miło wspominać tę imprezę. Dużo zależy od tego, jak uda nam się zaaranżować scenę. Przede wszystkim musi być kolorowo.

Słychać głosy, że artyści, którzy w tym roku wystąpią na festiwalu, to spełnienie muzycznych marzeń.

To pierwsza liga i tak naprawdę jest jeszcze kilkanaście innych zespołów, które się do niej kwalifikują. Przyjeżdża Zion Train i liczę, że przyciągnie on wszystkich fanów muzyki reggae. Grają jedyny koncert w Polsce, to sprawdzona marka, będąca na rynku już od kilku lat. Dancehall Masakrah to już stały punkt programu. Na jednej z edycji imprezy na scenę wskoczyły misie. Wiem, że i tym razem szykują fajne niespodzianki, aż się boję, co tym razem wymyślą. Wystąpią także: Pozyton Sound, Shashamane, Vavamuffin, Hlobosz Hlobosz, Region, Roots Rockets, Bez Jahzgh, Habakuk, Mesajah, Grubson.
I tak mam wrażenie, że obojętnie jaka gwiazda miałaby wystąpić na scenie, wy i tak robicie największe show i to na was czekają wszyscy.

Gramy u siebie. Jest nam z tego powodu i łatwiej i trudniej. Kiedyś przeżywaliśmy każdy występ podczas tego festiwalu bardzo mocno. Jakbym miał to do czegoś porównać, to byłby to finał finałów Ligi Mistrzów. Przyjeżdżają całe rodziny, obecni są rodzice, dzieci, żony i to działa, bo to jedyny taki koncert w roku, podczas którego są naprawdę wszyscy.

Usłyszymy utwory z wszystkich płyt?

Tak, zagramy wszystkie hity. Planujemy też niespodzianki, może poszerzymy sekcję dętą. Gramy dużo koncertów na Śląsku i chcielibyśmy, by ten u nas był wyjątkowy.

Co w waszej muzyce ewaluowało, a jakie elementy pozostały niezmienne?

Niezmienna na pewno pozostała energia. Numery się zmieniały. Na przykład piosenka „Ładuj” jest zupełnie inna od wszystkich naszych utworów. Próbowaliśmy zrobić numer, który można zamknąć w nurcie popowo-dyskotekowym i tak się zapaliliśmy do tego pomysłu, że postanowiliśmy umieścić go na płycie. Teraz mogliśmy sobie na to pozwolić. Kiedyś nie bylibyśmy tak odważni, by tego dokonać. Bawimy się muzyką, ale wspólnym mianownikiem zawsze będzie reggowa pulsacja i od tego nie uciekniemy, bo to, wraz z energią, którą czuć na koncertach, charakteryzuje nasz zespół.

Temat festiwalu już wyczerpaliśmy, ale chcę Cię jeszcze zapytać o święto, jakie obchodzono wczoraj, 23 czerwca – Dzień Ojca. Jakim ty jesteś tatą dla swoich dwóch synów?

Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że jestem nowoczesnym ojcem, ale na pewno tatą kumplem. Moje dzieci mają 9 i 10 lat, a wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach to tak, jakby miały po 14, 15 lat. Bardzo szybko dorastają.

Podejrzewam, że życie rodzinne podporządkowane jest waszym wyjazdom?      

Nasze wyjazdy wpływają oczywiście na pewien rytm rodzinny, ale po tylu latach grania to już jest norma. Czasami zdarza się, że po dłuższej obecności w domu zadają mi pytanie: kiedy jedziesz? Gdy wracamy z koncertów mam wrażenie, jakbym wrócił po miesięcznej nieobecności. Miłość rodzinna jest u nas ciągle na nowo rozpalana. To działa też w drugą stronę. Każdy z nas pracuje i kiedy wyjeżdżamy, odreagowujemy, ale też potem z ochotą wracamy do domów.

Sukces w jakimś stopniu Cię zmienił?

Zmieniam się, bo dorastam. Doświadczam różnych sytuacji, ale na pewno jestem pewniejszą siebie osobą. Sukces, jakkolwiek go rozumieć, miał na to wpływ. Ale z drugiej strony, jak ktoś, nawet dla żartu, mówi: o, gwiazda przyszła, to ja się pytam: jaka gwiazda? Mogę o sobie mówić tylko w kategoriach wiejskiej gwiazdy (śmiech). Nie pokazujemy się w telewizji, robimy po prostu to, co kochamy. Choć przyznaję, że obserwujemy wzrost popularności, jesteśmy, przynajmniej u nas, mniej anonimowi. Zdarza się dać kilka autografów, ale to jest akurat miłe. W sumie to każdy z nas ma świadomość, że tak to może wyglądać.

Będziecie mieć chwilę na odpoczynek podczas tych wakacji?

Staramy się zrobić sobie zawsze wolny pofestiwalowy weekend. Okres przed jest naprawdę gorący, a po festiwalu w niedzielę będziemy grać koncert koło Szczecina. Po nim jedziemy na wakacje, by spotkać się w Ostródzie na festiwalu. W sierpniu też gramy kilka koncertów. Końcówkę września mamy wolną, a od października ruszamy w trasę jesienną.

Życzę więc udanego festiwalu i spokojnego, zasłużonego odpoczynku.

Dziękuję.

źródło: Gazeta Wodzisławska