Małżonkowie poznali się w pracy, w Rybniku. W tym też mieście 27 i 29 kwietnia 1957 roku wzięli kolejno ślub cywilny i kościelny. – Tak naprawdę chcieliśmy wyprawić wesele 30 kwietnia, ale ze względu na przypadające dzień później święto 1 Maja, Milicja nie wydała nam stosownego zezwolenia. A takie pozwolenie trzeba było mieć, by zorganizować imprezę poza domem – wspomina pan Alojzy. – Trzy lata zastanawialiśmy się nad podjęciem tak ważnej, życiowej decyzji, a teraz mija 60 lat odkąd jesteśmy razem – dodaje.
Pan Alojzy zaznacza, że wybierając towarzyszkę na całe życie, rzecz jasna, kierował się jej ujmującą urodą, ale nie był to czynnik decydujący. Przede wszystkim zauroczyło go piękno tkwiące w charakterze pani Adelajdy. Na rodzinnej działce w Wodzisławiu Śląskim wybudowali dom, w którym mieszkają do dziś. Co ważne, dokonali tego własnoręcznie. – Brakowało środków finansowych i materiałów, bo obowiązywały przydziały. Więc sami wzięliśmy się do pracy, postawiłem dom od podstaw i mam z tego ogromną satysfakcję – zaznacza jubilat. Prace trwały ponad cztery lata, wpierw wprowadzili się na parter, a potem na spokojnie wykańczali piętro domu. – Nawet centralne ogrzewanie zakładałem sam, nauczyłem się tego podpatrując innych. I bez zarzutów wszystko działa do dziś – dodaje z uśmiechem.
Małżonkowie doczekali się córki i syna, trzech wnuczek i dwóch wnuków oraz prawnuczki. Jak wspomina pan Alojzy, od czternastego roku życia pracował w handlu. I z pewnością w tej branży nie znalazł się przypadkowo. Doskonałej pamięci i gibkości liczenia w pamięci można jubilatowi tylko pozazdrościć. Zresztą zamiłowanie do nauk ścisłych to charakterystyczna cecha także jego najbliższych. – Wspólne patrzenie w przyszłość, zrozumienie drugiej strony i pójście na kompromis, gdy trzeba to recepta, dzięki której rodzice doczekali tak pięknego jubileuszu – mówi syn. Wiele wspólnych chwil spędzonych z dziadkami wspomina jedna z wnuczek. – Opiekowali się mną odkąd pamiętam. Dziadek interesował się sportem, być może to po nim przejęłam smykałkę do gry w piłkę nożną. Z babcią rządziłam w kuchni. To ona nauczyła mnie piec kołocz i obierać ziemniaki. Pamiętam też, jak robiła swojski, pyszny makaron – wymienia. Najbliżsi mieszkają w okolicy i chętnie odwiedzają jubilatów.
źródło: Gazeta Wodzisławska