Pierwszy festiwal w Gorzycach zorganizował, gdy miał 21 lat. Dwa lata później z propozycją przeniesienia imprezy do Wodzisławia Śląskiego zwrócił się do prezydenta miasta Mieczysława Kiecy. Dostał zielone światło. I tak już od 11 lat w ostatni weekend lipca nasze miasto staje się Najcieplejszym Miejscem na Ziemi. Między innymi dzięki Rafałowi Karwotowi, który jest bohaterem naszego cyklu #tworzyMYwodzisław.
Najpierw założyli zespół, a później zapragnęli zagrać na festiwalu reggae. Ale z racji młodego stażu nikt ich na takie imprezy nie zapraszał. Stworzyli więc swój. Na własnym podwórku. Wtedy jeszcze nie podejrzewali, że mogą znaleźć się w miejscu, w którym są obecnie. Tabu należy do czołowych polskich zespołów grających muzykę reggae. Mają na swoim koncie wiele muzycznych nagród. Grają na największych festiwalach, jeżdżą w trasy koncertowe nie tylko po Polsce. W tym roku nagrali utwór z Kamilem Bednarkiem. Mogą poszczycić się czteroma albumami studyjnymi. Czy po setkach koncertów i tysiącach przejechanych kilometrów są wciąż tym samym zespołem, co na początku swojej muzycznej przygody? Lider zespołu twierdzi, że zmienili się, bo dorośli i doświadczyli różnych sytuacji. Niezmienna na pewno pozostała energia. - Bawimy się muzyką, ale wspólnym mianownikiem zawsze będzie reggeowa pulsacja i od tego nie uciekniemy, bo to, wraz z energią, którą czuć na koncertach, charakteryzuje nasz zespół – mówi Karwot. - Sukces, który osiągnęliśmy, jakkolwiek go rozumieć, miał wpływ na to, że jestem pewniejszą siebie osobą – mówi. Zaznacza, że woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Nie myśli o sobie w kategorii gwiazdy, a jeśli już ktoś tak go dla żartu nazwie, odpowiada ze śmiechem, że ewentualnie wiejskiej gwiazdy. - Robimy to, co kochamy. Choć przyznaję, że obserwujemy wzrost popularności, jesteśmy, przynajmniej u nas, mniej anonimowi. Zdarza się dać kilka autografów, ale to jest akurat miłe. W sumie to każdy z nas ma świadomość, że tak to może wyglądać – mówi wokalista Tabu.
Stworzyli klimat, dzięki któremu na festiwal przyjeżdżają gwiazdy muzyki reggae i odbiorcy z całej Polski, a nawet z zagranicy. Ludzie, którzy odwiedzają imprezę po raz pierwszy z czystej ciekawości, wracają na jej kolejne edycje. – Data Festiwalu Najcieplejsze Miejsce na Ziemi jest zaznaczana na czerwono w kalendarzach u większości moich znajomych. To naprawdę ważna impreza dla nas i naszych bliskich. Przyjeżdżają całe rodziny, obecni są rodzice, dzieci, żony i to działa, bo to jedyny taki koncert w roku, podczas którego są naprawdę wszyscy – zaznacza Karwot. To, że są gospodarzami i grają u siebie, wpływa na nich w dwojaki sposób. - Jest nam z tego powodu i łatwiej i trudniej. Kiedyś przeżywaliśmy każdy występ bardzo mocno. Jakbym miał to do czegoś porównać, to do finału finałów Ligi Mistrzów – śmieje się artysta. Napędza ich chęć robienia tego, co kochają. Muzyka im w duszy gra, a dodatkowo mnóstwo pozytywnej energii dostają od publiczności. – To co powiem jest powszechnie znane, może banalne, ale bez publiczności nie istnielibyśmy – zaznacza.
Nie żałują żadnej chwili, żadnego koncertu, żadnego wyjazdu, aczkolwiek zgodnie przyznają, że nie jest to lekki chleb. Czasem bywa ciężko, bo z jednego koncertu wsiadają do busa i jadą na drugi koniec kraju na kolejny. Próby, nagrania w studiu, organizacja festiwalu, trasy koncertowe – to wszystko wpływa na rozłąkę z rodziną. - To nie jest tak, że sobie po prostu jeździmy i gramy koncerty. Spędzamy w busie bardzo dużo czasu. Chłopaki pracują na etatach i pogodzić jedno z drugim, to nie lada wysiłek – tłumaczy artysta. Poświęcają się nie tylko oni, ale też ich rodziny. - Nasze wyjazdy wpływają oczywiście na pewien rytm rodzinny, ale po tylu latach grania to już jest norma. Czasami zdarza się, że po dłuższej obecności w domu zadają mi pytanie kiedy wyjeżdżam – mówi z uśmiechem. - Gdy wracamy z koncertów mam wrażenie, jakbym wrócił po miesięcznej nieobecności. Miłość rodzinna jest u nas ciągle na nowo rozpalana. To działa też w drugą stronę. Każdy z nas pracuje i kiedy wyjeżdżamy, odreagowujemy, ale też z ochotą wracamy do domów – dodaje. Wszystko to razem wzięte – sukcesy i trudności – cementuje ich jako zespół. - Pracowaliśmy na to 15 lat, nic nie dostaliśmy za darmo, a to, co teraz mamy, wypracowaliśmy własnymi siłami – puentuje Rafał Karwot.
Zespół Tabu założony został w 2003 r. Na stronie zespołu możemy przeczytać, że „Chęć założenia kapeli siedziała w nas od dziecka. Przez długi czas krystalizowały się nasze kierunki muzyczne, lecz oraz częściej w naszych sercach grała muzyka jamajska. Pewni już swoich przekonań muzycznych w październiku 2003r. spotkaliśmy się na pierwszej próbie. Zespół tworzyli wtedy: Rafał Karwot (voc.), Karol Karwot (git.bas.), Marcin Suchy (git.), Jakub Kuznicius (perkusja). Wtedy też zespół przybrał nazwę TABU reggae mission. Wkrótce do zespołu dołączył Marcin Wacławczyk (keyboard). W takim składzie po kilku tygodniach istnienia, Tabu zagrało swój pierwszy koncert w Domu Pomocy społecznej w Gorzycach. Koncert został bardzo pozytywnie przyjęty, co dało nam siły do dalszych działań”.
Grają głównie reggae z energią i mocno słyszalną sekcją dętą. Usłyszymy tu również świetnie zagrane roots reggae i ska. Teksty są bardzo osobiste, ale poruszają też szeroko pojęte tematy socjologiczne.
Na koncie zespołu są cztery studyjne płyty oraz jeden album koncertowy: „Jednosłowo” –2006, „Salut” –2009,„Endorfina” –2012, „Przystanek Woodstock 2014” –2014 „Meteory” – 2015, „Jednosłowo (repackaged / remastered)” –2016.
Aktualny skład: Rafał Karwot | śpiew, Marcin Suchy | gitara, śpiew, Kamil Machulec | gitara, Łukasz Kulikowski | bas, Marcin Kisiel | perkusja, Adrian Burczy | instr. Klawiszowe, Marcin Nyrek | puzon, Kacper Skoneczny | trąbka, Radosław Drobczyk | saksofon.
źródło: Gazeta Wodzisławska