Jest zwolennikiem żywych lekcji historii
Od dziecka zbierał pamiątki związane ze Śląskiem, z militariami: hełmy, czapki, zdjęcia rodzinne i dokumenty. Interesowały go fakty dotyczące przebiegu konfliktów zbrojnych na naszych terenach. - W 2008 roku poznałem Mirka Gaurę z SRH Śląsk Cieszyński i zapisałem się do ich grupy. Jednak po pewnym czasie wraz z Adamem Kaszubą postanowiliśmy, że chcemy działać tutaj, w naszym regionie – wspomina Kazimierz Piechaczek. Twierdzi, że o historii powstań należy pamiętać i ją kultywować. - Nasi przodkowie musieli walczyć o to, że możemy dziś mówić po polsku, dlatego warto przypominać tamte czasy – dodaje. Nie jest historykiem, nie operuje sprawnie datami czy nazwiskami, ale poprzez działania zachęca innych do poznawania historii. Stara się docierać do najbardziej wiarygodnych materiałów.
Chyba każdy z mieszkańców naszego miasta choć raz uczestniczył w wydarzeniu, jakim jest Piknik Historyczno – Militarny organizowany przez Grupę Rekonstrukcyjno – Historyczną Powstaniec Śląski, której Kazimierz Piechaczek jest prezesem. Stowarzyszenie zalegalizowane zostało 3 listopada 2010 roku. - Jesteśmy pasjonatami historii, umundurowania i uzbrojenia oraz historii konfliktów zbrojnych. Interesuje nas przeszłość najbliższego regionu, a w tym naszego miasta. Współpracujemy z wodzisławskim Urzędem Miasta, szkołami, instytucjami, przedsiębiorcami. Działamy aktywnie, na tyle, na ile nam czas i siły pozwalają – opowiada prezes. Z ich działalnością bardzo mocno kojarzony jest wodzisławski schron. I słusznie, bowiem stowarzyszenie pełni nad nim pieczę, organizuje cykliczne zwiedzanie, wzbogaca o nowe eksponaty. - W tym miejscu spotykamy się z mieszkańcami, uczniami. Schron jest otwierany przy okazji każdej ważniejszej uroczystości w mieście, a także na życzenie zainteresowanych – uzupełnia. Różnorodne zbiory, które możemy tam oglądać, są przynoszone głównie przez członków stowarzyszenia. Zgromadzili wiele dokumentów i zdjęć, które w dużej części są ich rodzinnymi pamiątkami. Każda rzecz ma tutaj jakąś historię. Są i takie, które do schronu przynoszą mieszkańcy, niektóre zakupione zostały na giełdach staroci czy aukcjach internetowych.
Prezes to zwolennik tak zwanych żywych lekcji historii. Uważa, że w ten sposób najlepiej można trafić do młodych odbiorców. - To, czego nie możemy przekazać ustnie, możemy pokazać. Fakt, że dzieci mogą zobaczyć mundur, replikę broni, założyć czapkę, zrobić sobie z tymi akcesoriami zdjęcie sprawia, że chcą zgłębiać ten temat. Taka lekcja jest dla nich ciekawsza niż sama teoria. Pobudza wyobraźnię – mówi.
Zainteresowania Kazimierza Piechaczka idą w parze z częstymi wyjazdami. Na szczęście rodzina akceptuje taki stan rzeczy, bo podziela jego pasje. - W stowarzyszeniu działa moja żona, syn, córka i zięć. Syn miał 13 lat, gdy po raz pierwszy jechał historycznym czołgiem w Kocku. A że mu się spodobało, chciał uczestniczyć w większości imprez. I tak jest do dziś. Na początku, jako dzieci, uczestniczyli tylko w młodzieżowych formacjach wojskowych. To w ogóle jest bardzo rodzinne stowarzyszenie, bo na inscenizacje jeździmy wspólnie z najbliższymi. Poza tym, także prywatnie, jesteśmy zgraną grupą przyjaciół. Mamy wspólne zainteresowania, o których możemy rozmawiać godzinami – mówi prezes.
Jego działania nie pozostają bez echa, a nawet spotykają się z aprobatą. - Często podczas takich akcji starsi ludzie, świadkowie historycznych wydarzeń, dzielą się ze mną swoimi relacjami, spostrzeżeniami. To bardzo cenne, bo można poszerzać swoją wiedzę, dowiedzieć się czegoś nowego – mówi Piechaczek.
To, co robi, zostało także zauważone przez władze miasta. W 2014 roku Kazimierz Piechaczek otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Wodzisławia Śląskiego w dziedzinie kultury i sztuki. Na co dzień pracuje w Służbach Komunalnych Miasta.
źródło: Gazeta Wodzisławska