#tworzyMYwodzisław: Dorota Nowak

Prowadzenie teatru to nie jest łatwe zadanie. Trzeba sprostać nie tylko dziełu, które bierze się na warsztat, ale oczekiwaniom publiczności. A do tego jeszcze okiełznać charaktery aktorów, co jest nie lada sztuką. Z pewnością udaje się to Dorocie Nowak, założycielce Teatru Wodzisławskiej Ulicy i bohaterce jubileuszowego cyklu #tworzyMYwodzisław.

To jemu poświęca swoje życie, czas, uwagę. Jako reżyser jest wymagająca, ale to przynosi efekty. - Pracuję z aktorami nawet wtedy, gdy na próbie pojawiają się tylko dwie osoby. Trudno, czasami tak jest. Nie ma odwoływania. Trzeba robić, pchać przedstawienie do przodu, każdy krok jest ważny - mówi Dorota Nowak. Nie boi się wyzwań. Lubi takie środki wyrazu, za pomocą których można w niesztampowy sposób opowiadać o rzeczach ważnych. Ma szczęście do ludzi i potrafi uruchomić w nich te pokłady wrażliwości, które są potrzebne do występowania w teatrze. - Uważam, że prawie w każdym człowieku jest coś wartego uwagi. Sztuka tkwi w tym, by umieć to z niego wyciągnąć - zaznacza z przekonaniem reżyser trupy i pewnie wie, co mówi. Na ugruntowanie takiego zdania złożyło się trzydzieści jeden lat pracy z pokaźną rzeszą aktorskich temperamentów. - Dobry aktor musi mieć charyzmę, to musi być ktoś! Ktoś, komu na czymś zależy. Ktoś, kto ma coś do powiedzenia. Teatr bezwarunkowo musi wiedzieć, po co istnieje, podobnie jak pojedynczy aktor, który jest taką miniaturką teatru. Aktor, który jest pusty w środku i będzie tylko wykonywał polecenia reżysera, będzie reprezentował dobre rzemiosło, ale w jego wypowiedzi scenicznej brakować będzie duszy - wyraźnie akcentuje.

O teatrze myśli bez przerwy. Cały czas jest coś do zrobienia, szczególnie podczas prób. Trzeba ćwiczyć, rozwijać się. - Próby odbywają się w takim potwornym hałasie, że jakby ktoś chciał zapożyczyć metodę, którą ja stosuję, stwierdziłby, że to jest wszystko, czego nie powinno się robić - mówi stanowczo Dorota Nowak. - Ale przez to, że pracujemy w potwornym jazgocie, żadna publiczność nam nie straszna. Usłyszy nas każdy. Nawet na próbach oddalam się od aktorów, by wymusić na nich głośne i wyraźne mówienie – podkreśla. Przez pewien okres pracowała ze swoją grupą na odległość, bo próby odbywały się przez Skypa. Na aktorów spozierała z monitora komputera, udzielała rad, poprawiała, komentowała. Było ciężko, ale udało się. Tak powstał „Rewizor”.

Dorota Nowak jest szefową teatru niebanalnego. Już obok samego debiutu nie można było przejść obojętnie. Pierwszy spektakl był inspirowany poezją Różewicza. Bez słów, tylko działania uliczne. Ale za to jakie. Ludzie dzwonili na pogotowie i na milicję, bo myśleli, że wypadające z okien kukły są prawdziwymi ludźmi. Sięga po różnorodny repertuar. Jej teatr niejednokrotnie zaskakiwał, bawił, a nade wszystko zmuszał do refleksji wodzisławskiego widza. Do dziś wielu wspomina „Dziady”, „Tylko w Jerozolimie”, „Wesele” czy „Kartotekę”, „Iwonę Księżniczkę Burgunda”, lub „Gościa Oczekiwanego”.

Choć wydawać by się mogło, że reżyserka żyje samym teatrem, ona stara się znaleźć chwilkę tylko dla siebie. Była nauczycielka Zespołu Szkół Technicznych lubi dobrą książkę, opiekuje się swoimi dwoma kotami, a nawet śpiewa po łacinie, kiedy nikt nie słyszy. I oczywiście... dopina teatralne przedsięwzięcia. A tych jej ostatnio nie brakuje. Przed nią m.in. praca nad „Balladyną” czy wyreżyserowanie kilku scen z „Wesela”.

Każdy jej pomysł to nowe wyzwanie, a teatr pozwala jej zabawić się, odprężyć. Służy uzewnętrznianiu duszy, ale też uczy i wzbogaca. Dzięki temu, mimo tylu lat pracy reżyserskiej, Dorota Nowak nieustannie się rozwija. - Nie ma czegoś takiego jak podręcznik reżyserii. Jest parę inspirujących książek, są kanony, które trzeba znać i przykłady, z których warto czerpać wiedzę. Ale jak człowiek nie zrobi swojego warsztatu, nie będzie prowadził własnego teatru, to nie będzie miał pojęcia o reżyserii. Praktyka jest niezbędna - podkreśla. - Uczę się sztuki pracy z ludźmi. Nie wiem, czy mi się to udaje. Ale staram się. Eksponuję ich zalety, bo u każdego one są. Gdyby ich nie było, to nie mieliby czego szukać w teatrze - puentuje.

źródło: Gazeta Wodzisławska