Cichy bohater tamtych lat

O pasji i zamiłowaniu do historii miasta Władysława Szymury pisaliśmy niejednokrotnie. Ludzie chętnie opowiadali mu swoje dzieje, dzięki czemu zdobył mnóstwo informacji i wysłuchał wielu ciekawych opowieści. Jedną z nich jest historia Karola Zbieszczyka.

Jak Władysław Szymura zapoznał się z jego losami? Co skłoniło go do przypomnienia postaci naszej „małej ojczyzny”? Zachęcamy do lektury.

Niedawno, w audycji telewizyjnej Katowice wysłuchałem historię Katowickiego budynku dawnej siedziby hitlerowskiego gestapo oraz więzienia, w którym przetrzymywano więźniów politycznych oczekujących egzekucji lub skierowanie do obozów koncentracyjnych. Ci, którzy wyrokiem zostali skazani na karę śmierci, życie ich kończyło się w tym więzieniu. Narzędziem tych zbrodni była słynna w tym czasie więzienna gilotyna. O niej to właśnie toczyła się rozmowa. Pokazywane zdjęcia tego miejsca (pomieszczenia) budzą w normalnym człowieku grozę, a co dopiero w człowieku, który zbliżał się do tego narzędzia zbrodni. Tym, który oczekiwał tej śmierci był mieszkaniec naszej kokoszyckiej „ małej ojczyzny” — „cichy bohater” tamtych lat Karol Zbieszczyk. Kiedy kilkanaście lat temu przeprowadziłem wywiad z nieżyjącą dziś Panią Gertrudą Szulik, dla której Karol Zbieszczyk był wujkiem, nie myślałem, że kiedyś jeszcze wrócę do tego tematu. Audycja telewizyjna, o której wspominam na początku tego zapisu poruszyła moje sumienie na nowo. Wywiad ten pojawił się w wydanym biuletynie, który ukazał się kilka lat temu. Przytaczam go w całości (przedruk), oto on:

Dotarłem do żyjących jeszcze krewnych, aby dowiedzieć się od nich coś na temat ich życia. Złożyłem więc wizytę u Pani Gertrudy Szulik, dla której Karol Zbieszczyk był wujkiem. Pani Gertruda opowiada: „Pochodził z rodziny wielodzietnej. Rodzice jego prowadzili gospodarstwo rolne, w którym pracował Karol. Rodzina składała się z pięciu synów i trzech córek. Karol odbył zasadniczą służbę wojskową, w wojsku polskim. Po odbyciu służby wrócił na gospodarstwo rodzinne i tam pracował do czasu przymusowego wcielenia go do wojska niemieckiego. Miało to miejsce w łatach 1943-44. W czasie wojny został ranny i przebywał w szpitalu wojskowym, skąd otrzymał krótki urlop. Korzystając z wolnego przyjechał do rodzinnych Kokoszyc, aby odwiedzić swoich rodziców i krewnych, do których bardzo tęsknił. Podczas tego pobytu rana postrzałowa się odnowiła. Udał się więc do Raciborza do lekarza, aby uzyskać odpowiednie lekarstwa, które miały zapobiec dalszej chorobie. Tu zapadł pierwszy wyrok! Lekarz, zapewne nazista, wierny swojej ideologii stwierdził, że nastąpiło samookaleczenie i powiadomił gestapo. Nastąpiło natychmiastowe aresztowanie. Więzienie w Katowicach, sąd wojskowy, który skazał go na karę śmierci przez ścięcie (gilotyna).

W zebranej opinii przez tutejsze gestapo, przesłanej do sądu w Katowicach, na pytanie kim był napisano – Polakiem. W tym samym czasie aresztowano jego starszego brata Pawła, który przebywał w Tarnowskich Górach, którego wywieziono do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.

Karol Zbieszczyk, mieszkaniec naszej „ małej kokoszyckiej ojczyzny ”, umierając miał 29 lat, dzień 15 września 1944 roku był jego ostatnim dniem życia. Pani Gertruda ze łzami podaje mi jego list, napisany w ostatnich godzinach jego życia do rodziców i krewnych. Oto jego wzruszająca treść:

Katowice, dn. 15.09.1944r.

Kochani Rodzice, Bracia i Siostry, Szwagry, Bratania i dziadki od braci i sióstr.

Ostatnie pozdrowienia zasyłam dla Was wszystkich, bo nadchodzi ta godzina i minuta aby odejść z tego świata. Ja umieram, ale nie płaczcie nade mną, bo mnie jeszcze jedna kropla łzy z oka nie spadła. Bo ja całe życie prosiłem Pana Boga, żeby mi dal taką śmierć, żebym się mógł jeszcze przed śmiercią wyspowiadać i przyjąć komunię świętą i do tego mam jeszcze sposobność. Proszę Was wszystkich odpuśćcie mi to wszystko, za co Was kiedyś w życiu skrzywdziłem, żeby Pan Bóg mi też odpuścił i wziął mnie do swojego królestwa i proszę Was wszystkich nie zapomnijcie się modlić za mnie.

Kochani Rodzice, Dziękuję Wam za to, że wychowaliście mnie po katolicku. Przepraszam Was wszystkich. Przebaczcie mi, że nieraz Wam złego uczyniłem. Teraz mnie się dostało, to mnie Pan Bóg ukarał. Tylko módlcie się za mnie, żeby Pan Bóg mi odpuścił. Przepraszam też sąsiadów i przyjaciół. Tak jeszcze raz żegnam się z Wami wszystkimi i życzę Wam jak najlepszego szczęścia, zdrowia i długiego życia, a po śmierci Królestwa Niebieskiego, żebyśmy się tam wszyscy spotkali. Już liczę moje życie na minuty i proszę jeszcze pozdrowić też tych, co nie ma w rodzinie Francka, żeby mi to wszystko odpuścił co mu ukrzywdziłem.

Zostańcie z Bogiem, może w Królestwie Niebieskim się kiedyś zobaczymy.

Ostatnie ucałowania dla wszystkich od Karola.

Proszę ten list podać do przeczytania. Żyjcie wszyscy z Bogiem.

Karol

Katowice, dnia 15.09.1944, godz. 19:00

Po egzekucji ciało złożono na cmentarzu w Katowicach. W roku 1946 dokonano ekshumacji na cmentarzu w Pszowie.

I oto jeszcze jedna tragiczna historia tamtych lat. Zwyczajem tego typu egzekucjach, kaci zawiązywali swym ofiarom oczy. Ostatnim życzeniem Karola było, aby odstąpiono od tego rytuału. Kat wykonał ostatnie życzenie skazanego, podprowadzony do gilotyny wypowiedział ostatnie słowa: „Jestem niewinny”. Dziś już mało kto pamięta, że był tu i żył,, cichy bohater ” tamtych łat. Dzięki starszemu pokoleniu, zachowaniu dokumentów swoich najbliższych, których utracili w tak tragicznych sytuacjach, można odtworzyć życie bohaterów swojej „ ojczyzny ”. Dziś po tylu latach można przypomnieć młodemu pokoleniu, że był ktoś z ich rodzinnej miejscowości, który oddał tak młode życie za ojczyznę. Dziękuję Pani Gertrudzie Szalik oraz jej córce Pani Świeckiej za poświęcenie mi czasu udostępnienie materiału dowodowego do tego wywiadu. Żegnając się z Panią Gertrudą usłyszałem słowa: „Nie myślałach, że jeszcze po tylu latach ktoś jeszcze się dowie o nim i bydzie czytol ten list, który przechowują od 1944 roku”.

Tak kończy się ta smutna opowieść o Karolu Zbieszczyku, ściętym w więzieniu w Katowicach w roku 1944 z rąk hitlerowców.

Gilotyna katowicka obecnie znajduje się w muzeum oświęcimskim. Na naszej ścianie pamięci znajduje się jeszcze wiele miejsca dla takich „cichych bohaterów ” naszej „ kokoszyckiej małej ojczyzny”. Obok żelaznej bramy wejściowej na stary cmentarz w Zakopanem na Pękskowym Brzyzku, zwany też Cmentarzem Zasłużonych znajduje się umieszczona tam już przed niemal półwieczem zdobna, drewniana tablica z widniejącym na niej napisem: „ Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć tracą życie”.

Wywiad przeprowadzono w styczniu 2000 roku.

źródło: Władysław Szymura